Zgaduję, że portrety fajumskie przyciągnęłyby Waszą uwagę, nawet jeśli nie zdecydowałabym się poświęcić im odcinka. Tajemnicze postaci o wielkich, ciemnych oczach skutecznie wyróżniają się na tle surowych, marmurowych rzeźb, które dominują w kolekcji Altes Museum. Trudno, aby było inaczej, skoro zdecydowana większość greckiego i rzymskiego malarstwa nie zachowała się do naszych czasów. Portrety fajumskie są jednym z nielicznych wyjątków. Przetrwały, bo doskonale zakonserwował je piasek egipskiej pustyni. Właśnie z tego rejonu pochodzą widoczne za szybą obrazy. Patrzymy na twarze dość zamożnych, rzymskich obywateli mieszkających w Egipcie. Są wśród nich młodzieńcy, dzieci i tylko nieliczni starcy. W większości nie znamy imion i nazwisk tych ludzi, ale to nie szkodzi. Ich wizerunki mówią same za siebie. Będziecie zaskoczeni tym, jak wiele można z nich wyczytać.
Oaza Fajum w I wieku n.e.
Przyzwyczailiśmy się do tego, że portrety wykonuje się po to, aby utrwalić czyjś wizerunek. Gotowy obraz wieszamy na ścianie lub chowamy w albumie, aby zachować w pamięci bliską nam osobę.
Grupa portretów odnalezionych na terenie oazy Fajum miała nieco inną funkcję. Nie znaleziono ich w ruinach budynków mieszkalnych, tylko na cmentarzach, dokładniej na twarzach mumii. Okalały je niczym maski grobowe. Większość mumii dekorowały wyłącznie portrety, ale nie brakowało też sarkofagów, na których widniały również podobizny egipskich bogów odprowadzających zmarłych w zaświaty. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że większość portretów fajumskich powstała w I wieku naszej ery, a więc w czasach, gdy Egipt był częścią Cesarstwa Rzymskiego.
Czy Rzymianie nie wierzyli czasem w zupełnie innych bogów? Owszem wierzyli i w mieście Rzym pochówki faktycznie miały zupełnie inną formę – ciała palono albo grzebano, a zmarłego upamiętniono inskrypcją lub reliefowym popiersiem. W Altes Museum nietrudno natknąć się na przykłady tego rodzaju nagrobków.
Rzecz w tym, że mieszkańcy Egiptu nie byli Rzymianami. Była to specyficzna prowincja, istny kocioł różnych kultur. Politycznie podlegała ona co prawda Rzymowi, ale znacznie wcześniej kulturowo zdominowała ją Grecja. Być może pamiętacie o podbojach Aleksandra Wielkiego. To właśnie on włączył Egipt do swojego imperium. Rozpadło się ono zaledwie kilka lat po jego śmierci, ale dynastia Ptolemeuszy, której początek dał jeden z dowódców wielkiej armii rządziła Egiptem aż do czasów Kleopatry. Przez te trzy stulecia Egipt znacząco się zmienił. Nowa stolica – Aleksandria – przyciągała ludzi z całego świata. Głównie Greków, bo pod rządami Ptolemeuszy to oni obejmowali większość wyższych stanowisk. Mimo to nie narzucali Egipcjanom swoich wierzeń. Doszło raczej do ich wymieszania. Zeus był utożsamiony z najważniejszym egipskim bogiem Amonem. Thot stał się Hermesem. Ozyrys – Serapisem, a Izyda po prostu dołączyła do panteonu bóstw greckich.
Co portrety mumiowe mówią nam o mieszkańcach Fajum?
Świadectwem wymieszania kultur w Egipcie rzymskim są również portrety fajumskie. Pod względem religijnym wpisują się one w tradycję egipską. Przykrywały twarz zmarłego podobnie jak maski sarkofagów. Dodatkowo ciała były balsamowane i owijane lnianymi bandażami, aby możliwie jak najdłużej pozostały nienaruszone przez upływ czasu.
Sposób, w jaki namalowane są portrety, zdradza wpływy greckie. Portrety są mniej lub bardziej realistyczne, a nie wyidealizowane jak w sztuce typowo egipskiej. Charakterystyczne jest dla nich również złote tło i złocone detale. Podobne elementy będą zdobić potem chrześcijańskie ikony. Wyrastają one z tej samej tradycji malarskiej, co portrety fajumskie. Nie jest nawet wykluczone, że złote tło w obu przypadkach miało podobne znaczenie. Mogło sugerować, że zobrazowana na portrecie postać – czy to zmarły czy święty – przebywa w świecie pozaziemskim.
I wreszcie wpływy rzymskie – one także są widoczne w fajumskich portretach. Wystarczy spojrzeć na to, jak ubrane są wszystkie te postaci. Jest to moda typowo rzymska. Przyglądając się fryzurom i biżuterii na portretach kobiecych można nawet co do dekady określić czas, kiedy powstały. Egipcjanki kulturowo może były odmienne od mieszkanek centralnych prowincji, ale nie przeszkadzało im to w tym, aby nosić się tak jak rzymianki. Śledziły napływające ze stolicy trendy i starały się za nimi nadążać.
Przykład wczesnej ikony przedstawiającej świętego Piotra (VI w. n.e.) wykonanej w tej samej technice co portrety fajumskie / źródło: Wikimedia
Oryginalne przeznaczenie portretów fajumskich
Osoby, których wizerunki mamy przed oczami żyły więc w bardzo ciekawych czasach. Były wierne dawnym egipskim tradycjom, mówiły po grecku i nosiły się po rzymsku. Czego jeszcze można się dowiedzieć, patrząc na ich portrety? Najprawdopodobniej byli to dość zamożni ludzie. Świadczą o tym nie tylko bogate stroje i biżuteria, ale także sam fakt wykonania portretu. Tylko niektóre fajumskie mumie posiadały wizerunki. Wynika stąd, że ich wykonanie musiało być drogie i mogli sobie na nie pozwolić wyłącznie wybrani – kupcy, urzędnicy, kapłani – innymi słowy – klasa wyższa.
Po co jednak wydawać tak wiele pieniędzy na portret, który i tak zostanie pochowany wraz z mumią na cmentarzu? Istnieją co najmniej 3 teorie wyjaśniające ten proceder.
Wybrane portrety fajumskie z kolekcji Altes Museum. Więcej wizerunków można znaleźć w archiwum cyfrowym Muzeów Berlińskich
Pierwsza z nich mówi, że zanim portret spoczął na twarzy zmarłego mógł przez lata zdobić jego dom. Niektóre portrety fajumskie faktycznie noszą ślady przycięcia. Zdarza się też, że wiek mumii nie zgadza się z wiekiem osoby widocznej na portrecie. Nie muszą być to jednak dowody na to, że portrety mumiowe były jednocześnie dekoracją. Sposób i technika wykonania większości z nich świadczy raczej o tym, że malowano je specjalnie z myślą o pochówku.
Druga teoria zakłada, że po pogrzebie mumie nie od razu składano w grobie. Nietrudno natknąć się na źródła, które mówią, że Egipcjanie przez lata trzymali zmarłych … w domach lub specjalnie budowanych w tym celu kaplicach. Posłuchajcie, jak opisuje tę praktykę Diodor Sycylijski:
“Wielu Egipcjan trzyma ciała swoich przodków w bogato dekorowanych komnatach i patrzy twarzą w twarz na tych, którzy zmarli na długo przed ich narodzinami. Tym samym doświadczają dziwnej radości, mając wrażenie, że żyją z tymi, na których patrzą”.
Wynika stąd, że niektórzy Egipcjanie mieli w domach coś na kształt krypt rodowych, gdzie trzymali ciała zmarłych. Dzięki temu przodkowie byli częścią ich życia. Mogli ich odwiedzać, rozmawiać z nimi i spożywać z nimi rytualne posiłki. Dopiero po jakimś czasie grzebano ich na cmentarzu.
Dla tych, którzy nie dają wiary temu opisowi – różnie to w końcu bywa z antycznymi źródłami – mam jeszcze trzecią teorię, która wyjaśnia, dlaczego Egipcjanie mogli chcieć inwestować w trumienne wizerunki. Nie jest wykluczone, że w I w n.e. wciąż żywa była wiara w to, że wizerunki są w stanie przechować ka – czyli duszę zmarłego. Egipcjanie zdawali sobie sprawę, że nawet najbardziej starannie zmumifikowane ciało mogło ulec rozkładowi albo zostać zniszczone. Stąd koło ratunkowe w postaci wizerunku. W razie zniszczenia ciała mógł on się stać tymczasowym domem dla duszy zmarłego i tym samym gwarantować mu życie wieczne w państwie umarłych.
Zapomniana, antyczna technika czy magia? Co sprawia, że portrety fajumskie są tak magnetyzujące?
Nie wiem jak do Was, ale do mnie najbardziej przemawia trzecia teoria. Podoba mi się myśl, że nie patrzymy na zwykłe portrety tylko na dusze zaklęte w obrazach i to właśnie dlatego są one tak pociągające. Hipoteza ta staje się jeszcze bardziej intrygująca, gdy zdamy sobie sprawę, że wiele fajumskich mumii faktycznie zostało zniszczonych. Pierwsi znalazcy portretów nieszczególnie ostrożnie obchodzili się z ciałami. Bardzo często je dewastowano, zachowując jedynie cenne wizerunki. Gdy połączymy te dwa puzzle – wiarę w to, że ka może zamieszkać w wizerunku zmarłego w razie zniszczenia ciała i fakt, że wiele mumii fajumskich nie przetrwało do dzisiejszych czasów – portrety, które mamy przed oczami urastają do roli potężnych artefaktów. Jestem w stanie wyobrazić sobie film, w którym bohater podobny do Indiana Jonesa usiłowałby złamać zabezpieczające portret zaklęcia i nawiązać kontakt z przedstawioną na nim osobą.
Mam oczywiście świadomość, że zanadto fantazjuję, że patrzę na wiekowe deski pokryte temperą i woskiem, i to właśnie tej zapomnianej technice (enkaustyka), a nie magii, zawdzięczają one swój niesamowity magnetyzm. Gdy rozpuszcza się pigment w ciepłym w wosku, trzeba pracować bardzo szybko. Inaczej ten po prostu zastyga. To właśnie dlatego portrety z Fajum wyglądają miejscami jak dzieła impresjonistyczne. Malarz musiał bardzo się spieszyć, aby oddać na desce podobieństwo portretowanej osoby. Stąd te niepowtarzalne faktury i bardzo swobodna praca pędzla. Do tego wosk pięknie odbija światło i doskonale konserwuje farbę. Dzięki temu kolory na portretach pozostały bardzo intensywne mimo tego, że od ich namalowania minęło ponad 2000 lat.
Błyszczący wosk, złoto i intensywne kolory, a nie zaklęte dusze zmarłych przyciągają nas więc do gablot z fajumskimi portretami. Zapomnijmy jednak o tym na chwilę. Patrzymy w końcu na wizerunki ludzi z zupełnie innego świata. Świata, w którym wierzy się w magię, składa ofiary ze zwierząt i pije wodę ze świętych źródeł, aby pozyskać sobie przychylność bogów. Nie widzę więc przeszkód w tym, aby tymczasowo porzucić racjonalizm i zwyczajnie dać się oczarować tym obrazom.
Książki i artykuły, z których korzystałam:
- David Freedberg, Potęga wizerunków. Studia z historii i teorii oddziaływania, 2005
- Susan Walker (red.), Ancient Faces: Mummy Portraits from Roman Egypt, katalog wystawy w MET w Nowym Jorku, częściowo dostępny online
- Guillaume Deprez, Fayum Mummy Portraits: Striking Ancient Egyptian Paintings, thecollector.com
- Artykuł o portretach fajumskich na Google Art&Culture
Muzyka wykorzystana w podcaście pochodzi z banku Epidemic Sounds.
Odcinek zrealizowany pod patronatem Niemieckiej Centrali Turystyki.