Giotto di Bondone, fresk Bożego Narodzenia w Kaplicy Scrovegnich w Padwie, ok. 1303-1306

Słuchaj

Jak wyobrażacie sobie scenę Bożego Narodzenia? Spodziewam się, że w większości mamy przed oczami podobny obraz. Uboga stajenka, dzieciątko w żłobie i otaczający je Maryja, Józef i zwierzęta. Doskonale znamy ten motyw z kolęd, kart pocztowych i kościelnych szopek. Nie zawsze jednak było to tak oczywiste. Jeśli przyjrzycie się obrazom przedstawiającym Boże Narodzenie powstającym na przestrzeni lat, okaże się, że są one bardzo różnorodne. Scena raz rozgrywa się w stajence, raz w grocie. Maryja klęczy, leży lub trzyma dzieciątko na kolanach. Bywa nawet, że w scenie pojawiają dodatkowe, zupełnie nieznane obecnie postacie. Skąd wynikają te rozbieżności? Kiedy i w jakich okolicznościach uformował znany nam obraz? W te święta zabieram Was do Padwy, do kaplicy Scrovegnich, aby omówić ten problem na przykładzie przełomowych fresków Giotta. 

Wnętrze kaplicy Scrovegnich w Padwie / źródło: Wikimedia

Padwa od dawna znajduje się na mojej podróżniczej liście, ale nie miałam jeszcze okazji tam być, w związku z czym nie widziałam na własne oczy Kaplicy Scrovegnich. Tym razem wszyscy – zarówno ja, jak i wy drodzy słuchacze i słuchaczki – będziemy musieli polegać na reprodukcjach i na wyobraźni. Spodziewam się, że zwiedzanie w pewnym sensie przypomina wizytę w kaplicy Sykstyńskiej. Oba wnętrza są w końcu od podłogi po sufit dekorowane freskami. Padewska kaplica nie jest jednak tak przestronna i  wysoka. To znacznie bardziej kameralna przestrzeń. Życzyłabym sobie także, aby nie była aż tak zatłoczona, ale najpewniej i tam natkniemy się na wielu turystów. Trudno, aby było inaczej, skoro w obu przypadkach mamy do czynienia z arcydziełami włoskiego renesansu. Freski Giotta w kaplicy Scrovegnich wyznaczają początek, natomiast „Sąd Ostateczny” Michała Anioła koniec epoki.

Dlaczego Giotta uznaje się za prekursora renesansu? Wejdźmy do środka i przekonajmy się, czym wyróżniają się jego prace. Wnętrze jest oszałamiające, choć nie dekoruje go nic oprócz fresków. Wszystkie posągi w niszach i marmurowe płyciny zostały namalowane, ale wyglądają, jakby wykuto je w kamieniu. Sklepienie ma kształt kolebki. Niemal w całości dekoruje je intensywnie niebieskie, rozgwieżdżone niebo. W tym czasie był to bardzo popularny sposób dekorowania sklepień. Sufit w kaplicy Sykstyńskiej wyglądał bardzo podobnie zanim Michał Anioł pokrył je freskami. W żadnym wypadku nie żałuję, że gwiazdy ustąpiły tam miejsca brawurowo malowanym scenom z księgi Genesis, ale tu w Padwie ta wielka, ciemnoniebieska płaszczyzna wprowadza do wnętrza nieokreślony spokój. Nic nie odciąga też uwagi od fresków na ścianach, gdzie Giotto namalował prawdziwie filmową historię. Są to trzy cykle biblijne i zarazem historia trzech pokoleń. Freski ułożono w trzech rzędach. Na samej górze po prawej stronie od wejścia mamy historię Joachima i Anny (dziadków Jezusa), po lewej żywot Maryi, natomiast w dwóch dolnych rejestrach zobrazowane zostały dzieje Jezusa, Męka Pańska i zmartwychwstanie. Choć układ fresków jest wertykalny, historię można czytać też w pionie, ponieważ epizody przedstawione w poszczególnych kolumnach się dopełniają. To bardzo wysmakowana i przemyślana kompozycja. Właściwie każdy z fresków możnaby podziwiać i omawiać godzinami, dlatego ograniczymy się do analizy jednego z nich – sceny Bożego Narodzenia. Jest! Po prawej stronie w środkowym rzędzie między oknami kaplicy.

Choć kolory są zbliżone do tych wykorzystanych w pozostałych scenach, na pierwszy rzut oka widać, że to scena nocna. Być może jest to zasługą tego, że większą część kompozycji zajmuje skalisty krajobraz i grota, w której narodził się Jezus. Właściwie jest to stajenka wśród skał. Jakby Giotto nie mógł się zdecydować, czy tłem powinna być jaskinia czy szopka. Jeszcze bardziej niż wygląd stajenki zaskakuje poza Maryi. Nie klęczy przy żłobie, ani nie trzyma dzieciątka na kolanach, tylko leży na czymś przypominającym siennik, a w opiece nad dzieciątkiem pomaga jej inna kobieta. Kim jest? I dlaczego Maryja została przedstawiona w pozycji leżącej?

Takie nie inne ułożenie postaci wbrew pozorom jest dość oczywiste. Patrzymy w końcu na scenę narodzin. Maryja to położnica odpoczywająca po porodzie. To jeden z wielu motywów, które chrześcijaństwo przejęło ze sztuki antycznej. Jeśli przyjrzycie się scenom Bożego Narodzenia na wczesnochrześcijańskich sarkofagach, zobaczycie Maryję przedstawioną właśnie w ten sposób. Jest upozowana na wzór rzymskich bogiń i cesarzowych. W opiece nad dzieckiem często, choć nie zawsze, asystują jej inne kobiety. Ich obecności nie da się jednak wytłumaczyć nawiązaniem do wzorów antycznych. Może poszukamy więc ich w Biblii?

Tron Maksymiliana (fragment), Rawenna, Vi wiek / źródło : Wikimedia

Niestety w żadnej z ewangelii nie ma wzmianki o tym, aby ktokolwiek wspierał Maryję podczas narodzin Jezusa. Opisy Bożego Narodzenia za każdym razem są bardzo ogólne. W ewangeliach Jana i Marka wydarzenie to w ogóle nie zostało opisane. Święty Mateusz robi to bardzo zdawkowo, a Łukasz zamyka się w trzech akapitach, z których dowiadujemy się, że Jezus przyszedł na świat w Betlejem, a Maryja zmuszona była położyć dzieciątko w żłobie, bo zabrakło dla nich miejsca w gospodzie. Ewangelia wspomina o aniołach i pasterzach oddających pokłon dzieciątku, ale na tym koniec. Nie wiemy nawet, gdzie dokładnie doszło do narodzin. Żłóbek sugeruje co prawda jakieś gospodarskie pomieszczenie, ale nigdzie nie jest wspomniane, że to stajnia. Nie też ma mowy o żadnej obcej kobiecie. Nigdzie nie pojawia się także wół i osioł. Dlaczego zakładamy więc, że akurat te zwierzęta były przy narodzeniu Jezusa? Bo powstały znacznie więcej niż cztery ewangelie.

Książki, które tak demonstracyjnie ściągnęłam z półki, to apokryfy Nowego Testamentu. Są to niekanoniczne teksty biblijne odrzucone przez kościół w IV wieku, gdy ostatecznie uznano, że nie powstały one pod natchnieniem Ducha Świętego. Znajdziemy wśród nich ewangelię Piotra, Macieja, Bartłomieja, Judasza, apokalipsy Piotra i Pawła, listy apostolskie o niepotwierdzonym autorstwie i wiele, wiele więcej. Z naszej perspektywy najbardziej interesujące będą tzw. ewangelie dzieciństwa, konkretniej Protoewangelia Jakuba i Ewangelia Pseudo-Mateusza. Pozwólcie, że zacytuję Wam fragment tej drugiej:

A kiedy Józef spostrzegł, że Maryja już porodziła dzieciątko, rzekł do niej: „Przyprowadziłem tobie położną Zahel, która stoi przed grotą i z powodu owego przedziwnego blasku obawia się wejść do środka”. [..] A kiedy Maryja pozwoliła się zbadać, położna na cały głos wykrzyknęła: „Panie potężny, zmiłuj się! Nigdy dotąd nie słyszano, ani nikomu na myśl nie przyszło, żeby piersi były pełne mleka i żeby narodzony chłopiec nie naruszył dziewictwa swej matki. Żadnego upływu krwi nie było przy połogu, żaden ból nie pojawił się u rodzącej. Dziewica poczęła, dziewica porodziła, dziewica nadal pozostała”. Inna położna, imieniem Salome, słysząc te słowa powiedziała: „Nie uwierzę w to, co słyszę, jeśli się sama nie przekonam”. A kiedy Salome zbliżyła się do Maryi, rzekła do niej: „Pozwól mi, abym zbadała ciebie i abym przekonała się, czy prawdę mówi Zahel”. Maryja pozwoliła jej na to i gdy ona zaraz wyciągnęła swoją rękę, uschła jej ręka.

Bez obaw, ręka Salome została wyleczona –  wystarczyło, że kobieta dotknęła dzieciątka. Według tego tekstu był to jego pierwszy cud, nie licząc oczywiście dziewiczych narodzin. Później jest ich jeszcze więcej. Niespełna dwuletni Jezus poskramia lwy i smoki, sprawia, że palma skłoniła się Marii, aby ta mogła skosztować jej owoców, strąca posągi pogańskich bóstw w Egipcie. Słowem od małego dokonuje wielkich rzeczy.

Zanim święta rodzina ruszyła jednak w podróż do Egiptu, Dzieciątku złożyły pokłon zwierzęta. Oto jak Ewangelia Pseudo-Mateusza opisuje to wydarzenie:

Trzeciego zaś dnia po narodzeniu Panna Maryja wyszła z jaskini i udała się do stajni. Tam złożyła Dzieciątko w żłobie, a wół i osioł przyklękając oddały mu pokłon. I wypełniło się to, co zostało powiedziane przez proroka Izajasza „Poznał wół Pana swego i osioł żłób Pana swego”. Zwierzęta otoczyły dzieciątko i wielbiły je nieustannie

Wygląda na to, że właśnie poznaliśmy genezę wszystkich bohaterów fresku, których brakowało w Piśmie Świętym. Apokryficzne ewangelie opisuje ich bardzo dokładnie. Giotto zrezygnował jedynie z namalowania drugiej położnej, ale kilka lat wcześniej w Asyżu umieścił obie kobiety w scenie narodzenia. Bez wątpienia znał więc wspomniane teksty, o czym świadczą również pozostałe freski w kaplicy Scrovegnich. W Nowym Testamencie nie ma przecież historii dzieciństwa Maryi i jej rodziców. Kanoniczne księgi nie podają nawet ich imion. W tym przypadku Giotto również musiał bazować na apokryfach.

Dlaczego to jednak to właśnie tam szukał inspiracji? Czy kościół to pochwalał? I jak doszło do tego, że ze sceny narodzin Jezusa z czasem zupełnie zniknęły położne, natomiast Maria zaczęła być przedstawiana w pozycji klęczącej?

Aby znaleźć odpowiedź na pierwsze i drugie pytanie, warto byłoby dowiedzieć się czegoś więcej o samych apokryfach. Na szczęście nie będzie to trudne, bo zbiór, z którego korzystam, jest poprzedzony obszernym komentarzem. Dowiadujemy się z niego, że formułując kanon Nowego Testamentu, kościół nie odrzucił kategorycznie apokryfów. Nie zalecał ich lektury, zwracał uwagę na liczne nieścisłości, ale mimo to przez lata były one bardzo ważnym elementem tradycji ludowej. Ludzie zwyczajnie czuli potrzebę, aby dowiedzieć się czegoś więcej o najważniejszych biblijnych postaciach, zwłaszcza Maryi. Apokryfy były dla tym, czym dla nas są spin-offy popularnych filmów i seriali. Dopowiadały wątki, które Biblia zaledwie wzmiankowała lub w ogóle przemilczała. Giotto nie zrobił więc niczego wyjątkowego, powołując się na niekanonicznie historie o Marii i jej rodzicach. Robiło to przed nim i po nim mnóstwo artystów.

Nagłej zmiany w przedstawianiu sceny narodzin Jezusa nie da się natomiast wytłumaczyć bez sięgnięcia po jeszcze jeden teologiczny tekst – będą to objawienia świętej Brygidy.  

Postaram się streścić tę historię tak szybko jak to tylko możliwe. Święta Brygida urodziła się w 1303 roku w Szwecji. Od dzieciństwa miała doznawać wizji, w których ukazywał się jej Jezus i Matka Boska. Już jako dorosła kobieta założyła zakon brygidek i spisała swoje mistyczne doświadczenia. W treści jednego z ostatnich objawień czytamy, że widziała jak brzemienna Maryja wchodzi do groty wraz ze starcem, którym prawdopodobnie był Józef. Mężczyzna zostawił w jaskini zapaloną świecę i wyszedł. Wówczas Maria uklękła, aby się pomodlić i ni stąd ni zowąd na ziemi pojawiło się dzieciątko. Bił od niego tak silny blask, że świeca stała się praktycznie niewidoczna. Zdumiona tym widokiem Maryja zwróciła ręce w kierunku dzieciątka i jako pierwsza oddała mu hołd.

To właśnie ta wizja zdominowała wyobraźnię artystów późnego średniowiecza oraz kolejnych epok. Pierwsze wyobrażenia wzorowane na objawieniach świętej Brygidy pojawiają się już w końcu XIV wieku. Początkowo w scenie narodzin asystują jeszcze położne, ale z czasem praktycznie całkowicie znikają. Po prostu stały się zbędne. Ich główną rolą w tej historii było w końcu udowodnienie dziewictwa Maryi. Wizja świętej Brygidy znajduje inne uzasadnienie dla tej teorii. Sugeruje, że nie był to typowo ludzki poród, a narodziny miały cudowny charakter. To wystarczyłoby, aby obronić ten dogmat. 

Niccolò di Tommaso, Boże Narodzenie wg. wizji świętej Brygidy, 1372 r. / źródło: Wikimedia

Giotto nie mógł znać tej historii, bo zmarł niedługo przed tym zanim objawienia świętej Brygidy wywołały sensację w Europie. Jego freski ilustrujące Boże Narodzenie wpisują się jeszcze w stary typ, którego korzenie sięgają czasów antycznych. Mimo to są prawdziwie rewolucyjne. Zauważcie, że choć Giotto bazował na wiekowych, powielanych po wielokroć wzorcach, udało mu się tchnąć życie do tej historii. Z niewzruszonej królowej niebios uczynił troskliwą matkę. Rozplanował kompozycję sceny narodzin tak, aby stworzyć wrażenie głębi, choć nie znał zasad perspektywy. Zostaną one sprecyzowane ponad sto lat później. Dokładnie przyglądał się ludzkiej mimice i gestom, aby jego święci wyglądali jak żywi ludzie, a nie opatrzone postacie ze średniowiecznych wzorników. Wyobraźcie sobie, że całe życie macie do czynienia wyłącznie z obrazami podobnymi do ikon w stylu Matki Boskiej Częstochowskiej i nagle widzicie freski Giotta, które tak wiernie naśladują rzeczywistość. Musiało być to wyjątkowe doświadczenie. W innym wypadku do kaplicy Scrovegnich nie przyjeżdżałyby tłumy artystów, którzy pragnęli iść w ślady Giotta. Jego freski rozsławiły Padwę w całej Italii. Do dziś jest to główny punkt wycieczek po tym mieście.

Życzę sobie i Wam drodzy słuchacze, abyśmy mieli kiedyś okazję skonfrontować się z nimi na żywo. Póki co cieszcie się zbliżającymi się świętami. Mam nadzieję, że będzie to radosny i spokojny czas spędzony w sposób, który daje Wam najwięcej radości. Może uda się wreszcie znaleźć chwilę, aby nadrobić książkowe zaległości, obejrzeć filmy, które od dawna chcecie zobaczyć albo po prostu wybrać się na długi, niespieszny spacer. W razie gdybyście mijali jakąś świąteczną szopkę, możecie przyjrzeć się jej bardziej wnikliwie niż zwykle i być może zabłysnąć przed rodziną i znajomymi. Wiecie w końcu, gdzie szukać źródeł tego wyobrażenia oraz że nie jest to wyłącznie Biblia.

Źródła:

Muzyka wykorzystana w podcaście pochodzi z dwóch banków muzyki: Epidemic Sound oraz Free Music Archive.

Historyczka sztuki, copywriterka i storytellerka. Od lat zaprzyjaźniona z klawiaturą. Mikrofon dopiero oswaja, ale czuje, że i ta znajomość ma przyszłość.

Dołącz do dyskusji

Odcinek 3