Nazwałam ten podcast „Przed obrazem”, ale bohaterką pierwszego odcinka z Luwru będzie rzeźba. Czasem będzie się to zdarzać, bo w miejscach takich jak Muzea Watykańskie, czy właśnie Luwr trudno nie wspomnieć o żadnej rzeźbie, zwłaszcza, gdy chce się poświęcić chwilę sztuce starożytnej Grecji i Rzymu. W tych salach nie znajdziemy przecież ani jednego obrazu, bo większość z nich po prostu się nie przetrwała do naszych czasów. Jest tam za to kamienna rzeźba: elegancka, surowa i zdystansowana, ale czy na pewno? Sprawdźmy to na przykładzie kalekiej, bo pozbawionej głowy i rąk Przykucniętej Wenus.
Jak wyglądał posąg zanim bogini straciła nogi i ręce?
Na początku jestem Ci winna drobne wyjaśnienie: Przykucnięta Wenus to jedynie rzymska kopia greckiego oryginału. Wiele dzieł sztuki greckiej znamy jedynie z późniejszych kopii. Jedne z nich są lepsze, inne gorsze. Tej moim zdaniem nie można nic zarzucić, ale możemy się domyślać, że oryginał był jeszcze lepszy. Najprawdopodobniej wykonał go Doidalses.
Przykucniętą Wenus znaleziono w południowo – wschodniej Francji, czyli dawnych prowincjach cesarstwa rzymskiego. Jak widać jest niekompletna. Zachował się jedynie korpus i nogi. Jak wyglądała reszta?
Rekonstruowanie rzeźb to fajna zabawa, przykładowo w przypadku Wenus z Milo przypuszcza się, że obydwie ręce miała opuszczone, a w jednym z nich mogła trzymać jabłko. Są to jednak jedynie domysły, bo to pojedynczy przykład tego typu rzeźby, albo nikt jej nie powielił, albo kopie rzeźby się nie zachowały.
W przypadku naszej Wenus jest jednak inaczej. Tu gdybanie jest zbędne, bo to jedna z wielu tego typu rzeźb. Musisz wiedzieć, że motyw Przykucniętej Wenus był swego czasu bardzo popularny, najpierw w Grecji, a potem w Rzymie. Bogaci patrycjusze prawdopodobnie ozdabiali tymi statuami swoje wille i ogrody.
Kilka Przykucniętych Wenus jest nawet w Luwrze. Ich zdjęcia możesz zobaczyć powyżej. Statua najbardziej zbliżona do tej, na którą patrzymy, znajduje się jednak w Neapolu. Pozwól, że zanim pokażę Ci jej fotografię, spróbują ją wcześniej opisać.
Tamta Wenus opiera jedno ze swoich ramion o udo, a drugie kieruje w stronę pleców, tak jakby chciała je sobie umyć. Nie ulega wiec wątpliwości, że zastaliśmy ją w kąpieli. Jednak nie tylko my. Bogini gwałtownie odwraca bowiem głowę do tyłu, bo ktoś dotknął jej mokrych pleców. Nie zdradzę Ci jednak kto to był, bo jesteś się w stanie tego domyślić, patrząc na naszą Wenus.
Widzisz tę malutką, dziecięcą rączkę? Jak myślisz, do kogo mogła należeć?
Nie jest to trudna zagadka, bo w przypadku Wenus…. możliwość w zasadzie jest jedna. Musiał być to jej syn Amor, Kupidyn, którego kojarzysz z kartek walentynkowych. Najwyraźniej wszedł nieproszony do łaźni, zobaczył tam matkę, dotknął delikatnie jej nagich pleców, na co ta automatycznie osłoniła rękami swoje ciało i odwróciła głowę do tyłu. Mamy więc do czynienia nie z pojedynczą rzeźbą, lecz grupą rzeźbiarską na którą składały się dwie statuy: ujęta w dynamicznej pozie Wenus i skrzydlaty Amor.
To wciąż nie wszystko, co warto wiedzieć o Przykucniętej Wenus i innych antycznych rzeźbach z Luwru
Sporo się tu dzieje, nie? Pewnie nie podejrzewałbyś o to tak szczątkowo zachowanej rzeźby.
A gdybym dodała, że postaci nie dość, że przedstawione w dynamicznej pozie, mogły być też kolorowe? Załóżmy, że Ich skóra miała ciepłą, brzoskwiniową barwę, włosy obydwojga były brązowe, usta lekko różowe, a tęczówki oczu zielone. Wyrzuć sprzed oczu śnieżnobiałe statuy, bo sztuka grecka i rzymska wcale taka nie była. Zarówno budowle, jak i rzeźby pokrywała kolorowa polichromia. I nie były to subtelne, pastelowe kolory, lecz wybitnie wyraziste barwy.
To odkrycie zszokowało historyków sztuki równie mocno, co paleontologów informacja o tym, że dinozaury miały pióra. Budowana przez lata wizja ascetycznej, surowej sztuki greckiej legła gruzach, bo ta wcale taka nie była. Wręcz przeciwnie – gdybyśmy cofnęli się w czasie o jakieś 2500 lat i spojrzeli na ateński Akropol byłby on dla nas równie egzotyczny, co perskie czy egipskie budowle. Farbę wypłukał jednak deszcz i rozjaśniło słońce, w efekcie czego dziś Partenon, Erechtejon, świątynia Nike i inne zabytki Akropolu mają elegancką barwę kości słoniowej, która tak podobała się artystom doby renesansu czy oświecenia.
Kolor to wciąż nie wszystko. Greckie posągi były bowiem nie tylko polichromowane, ale i strojone w ozdobne szaty i biżuterię. W przypadku szat świadczą o tym opisy, bo ubrania rzecz jasna się nie zachowały. A w przypadku biżuterii sprawa jest znacznie prostsza, bo niektóre rzeźby po prostu mają dziurki w uszach i najpewniej znajdowały się w nich kiedyś kolczyki.
Nasza Wenus została przedstawiona w kąpieli, więc to wątpliwe, aby miała na sobie jakieś ubranie. Nie jest jednak wykluczone, że nosiła jakąś biżuterię. Byłaby wtedy nieco podobna do tzw. Wenus w bikini znalezionej w Pompejach.
Nie jest to moim zdaniem zbyt piękna rzeźba – zdecydowanie wykonał ją mniej uzdolniony artysta, od tego, który pracował przy Przykucniętej Wenus. Jednak bogini prezentuje się w swojej biżuterii bardzo ciekawie. W rzeczywistości nie jest to oczywiście bikini, lecz strój ówczesnych tancerek.
Jak widać greckim rzeźbom było bliżej do figur woskowych, niż do klasycystycznych, białych posągów. Musiały być skrajnie realistyczne. Naprawdę nic dziwnego, że ludzie się w nich zakochiwali…
Piję oczywiście do mitu o Pigmalionie, który miał się zakochać w posągu Wenus, który sam wyrzeźbił. Jest to oczywiście mit, ale w rzeczywistości także zdarzało się, że posągi stawały się obiektem miłostek. I najczęściej były to właśnie figury Wenus.
Szczególnie głośna była historia o młodzieńcu, który miał zakochać się w posągu Wenus Knidyjskiej. Podobno godzinami przesiadywał przed posągiem, wypisywał na drzewach wyznania miłosne, a chcąc sprawdzić, czy posąg odwzajemnia jego uczucia rzucał kośćmi.
Tak, Wiem, że trudno uwierzyć, ale czy współczesnym nastolatkom nie zdarza się wzdychać do znanych im jedynie z telewizji i internetu gwiazdorów? Czemu więc grecki nastolatek nie mógł zakochać się w bogini, która dzięki talentowi rzeźbiarza i iluzjonistycznej polichromii wyglądała jak żywa, atrakcyjna kobieta?
Wiesz już zatem, że zarówno grecka rzeźba, jak i architektura była kolorowa. Zauważ jednak, że twórcy filmowi zdają się ignorować ten fakt. Od lat wiadomo, że greckie i rzymskie domy mieniły się tysiącem barw, a mimo to filmy dziejące się w starożytnej Grecji i Rzymie wciąż mają dość surową scenografię. Zdaje się, że reżyserzy nie mają odwagi walczyć z budowanymi przez lata wyobrażeniami.
Nieco inaczej wygląda to w grach komputerowych. Poniżej prezentuję kilka zdjęć z Assassin’s Creed® Odyssey.
Będąc w galerii sztuki starożytnej w Luwrze, warto jednak pamiętać o tym, że wszystkie rzeźby, które się w niej znajdują oryginalnie były pokryte farbą. Nie ma tu może ani jednego obrazu, ale jeśli wysilisz wyobraźnię, zobaczysz przed oczami kipiące kolorami płótno.
PS. Bardzo się cieszę, że lektura Cię nie znużyła i dotarłeś aż tutaj, bo mam dla Ciebie jeszcze jedną ciekawostkę. Jakiś czas temu okazało się, że Przykucnięta Wenus „pozowała” Paulowi Cézanne’owi do Wielkich, kąpiących się. Wiemy to, bo wśród notatek artysty zachował się szkic rzeźby, który musiał wykonać w Luwrze, niedługo po tym jak statua pojawiła się w galerii sztuki starożytnej.
Jeśli nie wiesz, kim jest Paul Cézanne, nie martw się. Poznasz go lepiej w Musée d’Orsay. Kolejny sezon podcastu będzie poświęcony właśnie temu muzeum.
Gdzie szukać Przykucniętej Wenus?
Przykucnięta Wenus jest prezentowana w sali nr 344. Po wejściu na parter należy kierować się cały czas w lewo. Kolejne odcinki podcastu dotyczą obrazów znajdujących na pierwszym piętrze. Po obejrzeniu Przykucniętej Wenus idziemy się więc w stronę schodów Daru, mijając po drodze Wenus z Milo i Nike z Samotraki.
książki i artykuły, z których korzystałam:
- Tomasz Wujewski, „Życie starożytnych posągów”, Poznań 2017.
- Margaret Talbot, „The Myth of Whiteness in Classical Sculpture”, „The New Yorker” 2018
- Jonathan Jones, „Cézanne at the Whitworth review – sublime sketches of insight and passion”, „The Guardian” 2019
- informacje o rzeźbie na stronie Luwru
Muzyka wykorzystana w podcaście pochodzi z dwóch banków muzyki: Epidemic Sound oraz Free Music Archive.
Zrealizowano w ramach programu stypendialnego Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego – Kultura w sieci