Gdy zaprezentowałam na Instagramie listę eksponatów, które planowałam omówić w sezonie podcastu z Wyspy Muzeów w Berlinie, to właśnie informacja o obrazie w “W cieplarni” wzbudziła najwięcej entuzjazmu. Ani trochę mnie to nie dziwi. To jedno z tych dzieł, przy którym mimowolnie się zatrzymujemy. Nie wykorzystuje w tym celu nachalnych sztuczek podobnych do tych, jakich chwytają się marketingowcy. Zagaduje nas w znacznie subtelniejszy sposób. Jaki? Manet miał na to swoje patenty. W dalszej części tego odcinka spróbujemy je rozszyfrować. Wspólnie zastanowimy się, też nad tym, co właściwie chce nam powiedzieć obraz “W cieplarni” . Skoro tak uparcie prosi się o uwagę, musi mieć w tym jakiś cel.
***
Pierwszy rzut oka na obraz “W cieplarni” nie zdradza wiele. Widzimy dwójkę zupełnie zwyczajnych ludzi otoczonych przez tropikalną roślinność. Kobieta siedzi na ławce, trzymając lewą dłoń na oparciu. Mężczyzna stoi tuż za nią i delikatnie nachyla się w jej kierunku. Oboje ubrani są w stroje typowe dla ostatnich dekad XIX wieku. Ona ma na sobie modną, dopasowaną suknię typu princessa, on nosi czarny żakiet. Nie mogło też zabraknąć typowych dla tego stulecia dodatków: kapelusza, parasola i rękawiczek. Czemu jednak lewa ręka kobiety pozostaje odkryta, podczas gdy rękawiczka, która powinna ją zakrywać, leży zmięta na kolanie? Co znaczy dziwny gest mężczyzny? Usiłuje dotknąć nagiej dłoni kobiety czy zwyczajnie wygodniej mu utrzymać w ten sposób cygaro? I wreszcie spojrzenie kobiety, dlaczego jest ono tak nieobecne? Na płótnie nie znajdziemy odpowiedzi na te pytania. Tak oto obraz złapał nas w pułapkę. Sam nie jest w stanie sprawić, aby przedstawione na nim postaci zaczęły mówić, ale jeśli uda mu się zaintrygować widza, zrobi to za niego ludzka wyobraźnia.
Nie ograniczajmy się jednak do domysłów. Zagłębmy się nieco głębiej w szczegóły i spróbujmy odgadnąć, w jakim celu Manet namalował ten obraz. Dlaczego tak wiele w nim dwuznaczności? Czy rolą tego zabiegu jest coś więcej niż tylko przyciągnięcie naszej uwagi?
Podpowiedzi najlepiej szukać w materiałach źródłowych. Dowiemy się z nich, że do obrazu “W cieplarni” pozowali państwo Guillemet, para znajomych Maneta. Gotowe płótno zostało wystawione na salonie, gdzie spotkało się ze średnim odbiorem, choć nie wywołało skandalu jak inne obrazy tego malarza (Śniadanie na trawie” i “Olimpia”).
Czy fakty te zamykają dyskusję? Patrzymy na zwykły, małżeński portret? W teorii może tak być, ale obawiam się, że wtedy, Manet inaczej nazwałby obraz. Wystarczyłoby opisać go jako portret małżonków Guillemet. Z jakiegoś powodu malarz zatytułował go jednak “W cieplarni”. Ponadto nazwisko Guillemet w języku francuskim oznacza … cudzysłów. Sugeruje więc pewną niedosłowność i każe nam drążyć dalej.
***
Kolejny krok po zapoznaniu się z podstawowymi informacjami na temat obrazu, to rozszerzenie kontekstu o realia epoki. Tym sposobem powinniśmy go lepiej zrozumieć i być może poznać jego głębszy sens.
Manet namalował “W cieplarni” w 1879 roku w Paryżu, czyli niedługo po wielkiej przebudowie miasta. Paryż stał się dzięki niej prawdziwie nowoczesną metropolią. Przeraźliwie wąskie, ciemne uliczki zastąpiły reprezentacyjne, szerokie bulwary, a w miejscu pamiętających średniowiecze domów pojawiły się nowe, wysokie kamienice. Ich mieszkańcy pozostawali jednak bardzo konserwatywni. Związki inne niż małżeństwo były surowo piętnowane, rozwody niedozwolone, a rola kobiety sprowadzała się do bycia żoną i matką.
Obraz Maneta ilustruje zarówno tradycję, jak i nowoczesność. Nowoczesna jest przestrzeń, w której znajdują się postaci. Cieplarnia była wówczas stosunkowo nowym wynalazkiem. Pierwsze tego typu obiekty pojawiły się w połowie XIX stulecia, gdy rozwijająca się technologia umożliwiła produkcję wielkoformatowych, szklanych płyt. Tradycyjne wydają się za to obyczaje, którym podlegają postaci.
Dlaczego Manet zdecydował się przedstawić państwa Guillemet właśnie w oranżerii? Bez wątpienia lubił on brać na warsztat tego rodzaju przestrzenie. Malował ludzi na dworcach, w kawiarniach i parkach. Czemu nie miałby więc podjąć tematu cieplarni? Egzotyczne rośliny mogły być dla niego ciekawym, malarskim wyzwaniem. Nie jest to jednak jedyna możliwa odpowiedź. Zupełnie inną sugeruje oryginalny tytuł obrazu. Po francusku brzmi on “Dans la serre”. Słowem “serre” opisuje się szklarnie, cieplarnie i ogrody zimowe, ale nie tylko. Oznacza ono również ciasne, zamknięte miejsce. Pochodzący od tego rzeczownika czasownik “serrer” tłumaczy się jako “ściskać”, “chwytać”. W świetle tych informacji cieplarnia jawi się jako klatka. Może chodzi tu o klatkę tworzoną przez nierozerwalną instytucję małżeństwa? Tłumaczyłoby to beznamiętny wzrok kobiety. Najwyraźniej jest w związku z mężczyzną, który jest jej zupełnie obojętny.
***
Ta koncepcja to ciekawy trop, ale nie jedyny. Dlaczego mamy bowiem zakładać, że przedstawiona na obrazie para jest małżeństwem? Ustaliliśmy już przecież, że to, że pozujący do niego ludzie byli w związku, wcale nie musi świadczyć o tym, że mężczyzna i kobieta na obrazie to również mąż i żona. Co prawda oboje mają na palcach obrączki, ale mogą być przecież w innych związkach. Intryguje również jeszcze jeden detal, na który dotąd nie zwróciliśmy uwagi. Kobieta ma na serdecznym palcu nie jedną, lecz dwie obrączki. Teoretycznie jedna z nich może być pierścionkiem zaręczynowym, ale nie jestem pewna, czy zwyczaj ten był wtedy we Francji powszechny. Istniała za to inna, nieco zapomniana dziś tradycja. Zdarzało się, że gdy jeden z małżonków zmarł, wdowa lub wdowiec zakładał na palec jego obrączkę, aby zakomunikować reszcie społeczeństwa, że pozostaje w żałobie.
Tym sposobem wykreowała nam się jeszcze jedna historia. Możemy założyć, że kobieta siedząca na ławce jest wdową, natomiast pochylający się nad nią mężczyzna to przypadkowy natręt, który się jej narzuca, jednak ona pozostaje obojętna na jego zaloty, bo wciąż cierpi po stracie męża. Mogło być też jeszcze inaczej. Równie dobrze parę może łączyć sekretny romans, jednak starają się oni nie ujawniać swoich uczuć, bo mogłoby to zostać, źle przyjęte przez otoczenie. To dlatego ledwie stykają się palcami, a kobieta sili się na obojętność, aby nie zostać posądzona o cudzołóstwo. Gdy bliżej się jej przyjrzymy, zobaczymy na jej policzkach delikatne rumieńce. Mógł je wywołać zarówno upał panujący w cieplarni, jak i dotyk sekretnego kochanka.
***
Mąż, natręt i kochanek. Jedno płótno i aż trzy scenariusze tego, co może przedstawiać. Który z nich jest najbardziej prawdopodobny? Obawiam się, że nigdy się tego nie dowiemy. Pułapka, w jaką złapał nas obraz, jest znacznie bardziej skomplikowana niż nam się wydawało. On wcale nie chce, abyśmy odkryli jego bezsporne znaczenie. Woli, abyśmy błądzili wokół niejasnych wskazówek, spierając się między sobą, o to, kto właściwie odczytał przekaz. Niejednoznaczność to jego największy atut. Nie będę więc Wam psuć zabawy, opowiadając się za jedną z teorii. Sami zastanówcie się nad tym, która najbardziej do Was przemawia. Możecie też poszukać innych, bo pomysły na interpretację tego obrazu z pewnością nie kończą się na tych wymienionych.
Książki i artykuły, z których korzystałam:
- Jonathan Crary, Zawieszenia percepcji. Uwaga, spektakl i kultura nowoczesna, 2009
- Informacje o obrazie na Google Art & Culture
- Artykuł o obrazie na angielskiej Wikipedii
Muzyka wykorzystana w podcaście pochodzi z banku Epidemis Sounds
Odcinek zrealizowany pod patronatem Niemieckiej Centrali Turystyki