Pierwszy przystanek zrobimy w bardzo nieoczywistym miejscu. Nie przed płótnem przedstawiającym historię Ariadny i Bachusa albo Wenus i Amora, lecz przed gablotą z renesansowymi naczyniami. Obraz będący tematem tego odcinka ma zaledwie kilka centymetrów średnicy i dekoruje dno jednego ze znajdujących się w środku talerzy. Jest malutki i łatwy do przeoczenia. Tymczasem to dzieło aż się prosi, aby opowiedzieć o nim w Walentynki. Dlaczego? Czy talerz ten był świadkiem jakiejś ważnej uczty? Prezentem ślubnym?
Nie, nic z tych rzeczy.
Powodem, dla którego się tutaj zatrzymaliśmy, jest serce w dłoni kobiety namalowanej na talerzu. Nie skojarzyło Ci się ono z sercem? Absolutnie Ci się nie dziwię. Nie jest ani intensywnie czerwone, ani symetryczne. Bardziej niż serce przypomina nieforemne jabłko z długim ogonkiem. Talerz powstał bowiem w czasach, kiedy współcześnie znany nam symbol serca dopiero się upowszechniał. Jak przedstawiano serce wcześniej? Od kiedy właściwie utożsamiamy ten organ z miłością? Skąd wreszcie wziął się stylizowany, geometryczny symbol serca? Odpowiemy sobie na wszystkie te pytania, patrząc na medalion na talerzu. Kiedy, jak nie dzisiaj, będę miała lepszą okazję, aby podjąć taki temat?
Zanim zabierzemy się za rozwikływanie zagadki symbolu serca, przyjrzyjmy się bliżej samemu talerzowi. Jest to naczynie z majoliki. Nazywamy tak dekoracyjną technikę zdobienia fajansu, która rozwinęła się w renesansowych Włoszech. Na dekorację naczyń zazwyczaj składa się medalion z ozdobnym kołnierzem, i tak też wygląda nasz talerz. Na jego dnie widzimy całopostaciowe przedstawienie kobiety w pejzażu, a brzegi zdobią roślinno-groteskowe ornamenty.
Czy kobieta przedstawiona na talerzu to podobizna jakiejś istniejącej osoby? Raczej nie, zdarzało się to bardzo rzadko. Na majolikowych naczyniach znacznie częściej przedstawiano postaci mitologiczne i alegoryczne. My mamy do czynienia ze sceną alegoryczną. Czego alegorią może być kobieta trzymająca w dłoni serce? Najpewniej miłości albo przyjaźni. W tym czasie serce w oczywisty sposób kojarzyło się z tymi emocjami. Jednak czy zawsze tak było?
Czemu właściwie uznajemy serce za symbol miłości?
W tym wypadku odpowiedź jest dość oczywista. Serce to jedyny organ ludzkiego ciała, którego działanie jesteśmy w stanie fizycznie odczuć. Nie czujemy impulsów przepływających w mózgu, ani procesów zachodzących w wątrobie, ale bicia serca nie sposób zignorować. To właśnie dlatego większość kultur przypisuje sercu szczególną rolę, często lokalizując w nim nie tylko uczucia, ale także całą ludzką świadomość. Przykładowo, Arystoteles był przekonany, że serce jest sednem ludzkiego ja, natomiast mózg traktował czysto instrumentalnie. Uważał, że służy on wyłącznie do chłodzenia krwi.
Dopiero w 1628 roku angielski biolog Wiliam Harvey udowodnił, że serce jest centralnym elementem układu krążenia i w praktyce ma niewiele wspólnego z myślami i uczuciami. Był to znaczący krok dla medycyny, ale poezja i sztuka pozostały na niego obojętne. W efekcie mózg stał się synonimem racjonalności, ale uczucia pozostały w sercu. I tak jest w zasadzie do dzisiaj. Wiemy, że serce jest pompą tłoczącą krew, ale gdy mowa o miłości, nie mamy przed oczami dopaminy zalewającej nasz mózg, tylko trzepoczące serce.
Skąd zatem piktogram (♥) serca?
Powstanie piktogramu serca, czyli stylizowanego kształtu z dwoma owalnymi płatami i spiczastą końcówką, znacznie trudniej zrekonstruować. Musisz przyznać, że niespecjalnie przypomina on organ, który kryje się w ludzkiej klatce piersiowej. To symbol, na który się umówiliśmy. Pytanie tylko, gdzie i kiedy doszło do tej umowy?
Może jeszcze w starożytności? Nie jest to zły trop, bo symbole serc dość często pojawiają się na greckich wazach. Nie wydaje się jednak, aby Grecy utożsamiali je z jakimkolwiek z ludzkich organów. Malując sercopodobne kształty na wazach, myśleli raczej o liściach bluszczu, a zatem jest to po prostu dekoracyjny ornament.
Jeśli nie Grecy, to może Rzymianie? Cieplej, ale nie gorąco. Rzymianie używali symbolu serca i to w kontekście, który ma całkiem sporo wspólnego z miłością. Znajdziemy go na monetach miasta Cyrena i wygląda dokładnie tak, jak symbole serca znane nam współcześnie. Ponownie przedstawia on roślinę, ale tym razem nie byle jaką. Są to owoce silfionu – wymarłej już rośliny o wyglądzie zbliżonym do kopru, która była w starożytności wykorzystywana jako środek antykoncepcyjny.
Właściwości silfionu były bardzo cenione praktycznie w całym Cesarstwie Rzymskim. Roślina była jednak strasznie złośliwa i za nic nie dawała się udomowić. Mimo wysiłków rosła więc dziko wyłącznie u wybrzeży dzisiejszej Libii, a cena za żywicę pozyskiwaną z jego korzeni stawała się wyższa i wyższa aż osiągnęła cenę srebra. Doszło do tego, że silfion przechowywano w cesarskim skarbcu, razem z najcenniejszymi kosztownościami w całym imperium.
Nie powinniśmy się zatem dziwić, że sercowate nasiona silfionu zaczęły pojawiać się na monetach miasta Cyrena. W związku z tym, że uparty koper nie chciał rosnąć nigdzie indziej, Cyrena miała monopol na jego sprzedaż i czerpała z tego niemałe zyski. Niestety do czasu. Silfion to pierwszy odnotowany przypadek, kiedy dziko rosnąca roślina wymarła przez człowieka. Bezpośrednią przyczyną był oczywiście nadmierny popyt na żywicę o niesamowitych właściwościach.
Silfion, a tym samym sercowaty kształt nasion rośliny, był dla rzymian synonimem niczym nieskrępowanej miłości, ale wciąż nie oznacza to, że był dla nich tożsamy z sercem w ludzkim ciele. Choć historia silfionu jest ciekawa, wciąż nie mamy zatem odpowiedzi na pytanie, gdzie i kiedy narodził się symbol serca.
Jak wyobrażano sobie serce w średniowieczu.
Na przełomie XIII i XIV wieku zaczynają pojawiać się przedstawienia, w których kochankowie ofiarowują swoim miłościom wyjęte z piersi serca. Za każdym razem są to jednak serca w zbliżonym do anatomicznego kształcie. Bliżej im to szyszki niż do symbolu, z jakim utożsamiamy je dzisiaj.
Giotto di Bondone, „Caritas (Miłość)”, 1306. Fresk w kaplicy Scrovegnich w Padwie. Miniatura z francuskiego manuskryptu „Roman Poire”, 1250.
Przełomowy moment dla tej historii ma miejsce w połowie XV wieku, czyli mniej więcej sto lat przed powstaniem naszego majolikowego talerza. To wtedy pojawiają się pierwsze wizerunki zakochanych z czerwonymi, symetrycznymi sercami na dłoniach. Co było dla nich inspiracją? Chyba musimy pogodzić się z myślą, że nigdy się tego nie dowiemy. Koncepcji są setki: mógł być to silfion, plecy gołębia, a nawet ludzkie pośladki.
Doskonale wiemy za to, dzięki czemu symbol ten tak szybko się rozpowszechnił – był to druk. Gdyby nie tysiące odbitek rycin z symbolem serca artyści z poszczególnych części Europy nadal przedstawialiby ten organ na przeróżne sposoby. Za sprawą druku udało się jednak wypracować rozpoznawalny na całym świecie symbol.
Mówiąc o druku, koniecznie trzeba wspomnieć też o kartach do gry, w których czerwień oznaczana symbolem serca, jest przecież jednym z kolorów. One również przyczyniły się do upowszechnienia symbolu zakochanych, choć warto dodać, że w poszczególnych regionach Europy istniały różne sposoby na przedstawienie karcianych kolorów. Przykładowo, we Włoszech nie używano kolorów takich czerwień, wino, żołądź i dzwonek. Zamiast tego karty oznaczano symbolami miecza, kielicha, maczugi i monety. Kto wie, może to właśnie dlatego serce na dłoni kobiety z naszego talerza jest takie koślawe? Talerz powstał przecież w renesansowej Italii, więc autor malowidła mógł widzieć już gdzieś znany nam współcześnie symbol serca, ale jednocześnie nie posiadać własnej ryciny, na której mógłby się wzorować. Zmuszony był więc malować z pamięci, w efekcie czego serce wyszło trochę krzywo.
Nawet jeśli serce na naszym talerzu jest nieco nieforemne, jego znaczenie na pewno było już wówczas czytelne. Przedstawiona na naczyniu kobieta bez wątpienia jest alegorią przyjaźni lub miłości, i to miłości dobrej i spełnionej. Zdarzały się też bowiem talerze z alegoriami miłości okrutnej i nieodwzajemnionej – wtedy kobieta celuje w trzymane na dłoni serce nożem. Nasz talerz jest jednak tego przeciwieństwem, bo przedstawiona na nim kobieta nie wydaje się mieć złych zamiarów. Wręcz przeciwnie – jeśli bliżej przyjrzysz się naczyniu, zobaczysz, że serce w jej dłoni otaczają gorejące płomienie.
Jakie było przeznaczenie tego talerza?
Nie sposób tego jednoznacznie stwierdzić. Naczynia takie jak te często służyły do przechowywania owoców. Młodym narzeczonym zalecano nawet, aby zaopatrzyły się w tego rodzaju naczynia, bo owocami często witano wówczas gości przybywających do domu. Wypadało zatem, aby były ułożone na ładnym półmisku.
Nasz talerz byłby zatem świetnym prezentem ślubnym lub zaręczynowym, ale nie jestem w stanie zagwarantować Ci, że tak było. Na pewno wiąże się z nim jakaś historia od serca. Póki co musi ci jednak wystarczyć opowieść o sercu.
Kilka książek i artykułów dla dociekliwych
- Jack Hartnell, The medieval bodies. Life, death and art in the Middle Ages, Londyn 2019.
- Art and Love in Renaissance Italy – katalog wystawy w Metropolitan Museum of Art w Nowym Jorku – dostępny online
- Łukasz Łamża, Gdzie ja jestem?, „Tygodnik powszechny”, 2018.
- Alan Bellows, The birth control of yesterday
Muzyka wykorzystana w podcaście pochodzi z banku Epidemic Sounds.