Nie miałam szczególnych oczekiwań wobec wystawy Suzanne Valadon. Wybrałam się na nią głównie dlatego, że obiecałam pokazać siostrze Centre Pompidou, a wystawy stałe są już zamknięte ze względu na rozpoczynający się remont.*
Wystarczyło jednak, że przekroczyłam próg wystawy i z osoby, która ledwie kojarzy tę artystkę, przeobraziłam się w jej wielką fankę. Na łopatki rozłożył mnie już pierwszy obraz zaprezentowany tuż przy wejściu — Niebieski pokój — ten sam, który wykorzystano na plakacie. Jakże piękny okazał się na żywo! Oczarował mnie do tego stopnia, że nie miałam ochoty iść dalej. Marzyłam o tym, aby usiąść przed nim w wygodnym fotelu i patrzeć na niego godzinami.

Suzanne Valadon, Niebieski pokój, 1923
Było to jednak zaledwie wprowadzenie do wystawy, na której zgromadzono cały przekrój prac Marie Valadon, bo właśnie tak miała na prawdę na imię artystka. Suzanne stała się dopiero gdy zaczęła pozować do obrazów Toulouse-Lautreca. Dziewczyna skojarzyła mu się z biblijną Zuzanną podglądaną przez starców i właśnie dlatego tak zaczął ją nazywać.

Henri de Toulouse-Lautrec, Pijaczka, 1877-89 – jeden z wielu obrazów, do których pozowała Suzanne Valadon
Henri de Toulouse-Lautrec nie był jedynym artystą, który malował Suzanne Valadon. Była także modelką Auguste Renoira, Pierra Puvisa de Chavannesa i wielu innych artystów. To właśnie w ich pracowniach miała okazję podpatrzeć kulisy malarskiego warsztatu. Nie minęło wiele czasu, gdy sama chwyciła za pędzel, a właściwie za ołówek, bo jej pierwsze prace to kreślone śmiałą linią rysunki. To właśnie na ich widok Edgar Degas miał powiedzieć: “Vous etes des notres!”, czyli “Jesteś jedną z nas!”.

Suzanne Valadon, Kąpiące się kobiety, 1895
Malarska kariera Suzanne Valadon rozpoczęła się od intymnych portretów jej bliskich, ale największą sławę miały jej przynieść akty. Malowała zarówno nagie kobiety, jak i mężczyzn, co na początku XX wieku wciąż było sensacją. Niekiedy Suzanne musiała wręcz cenzurować z tego powodu własne prace. Przykładowo na obrazie Adam i Ewa domalowała pod presją otoczenia listki figowe, choć wcześniej obie postacie, zarówno kobieta jak i mężczyzna, były zupełnie nagie.

Suzanne Valadon, Adam i Ewa, 1909
Czy to z powodu kontrowersji wokół męskich aktów malowanych przez kobietę, czy ze względu na własne preferencje, Suzanne skoncentrowała się ostatecznie na kobiecych wizerunkach. Miała jednak do nich zupełnie inne podejście niż współcześni jej artyści. Nigdy nie idealizowała swoich modelek. Malowała je takimi, jakimi były w rzeczywistości. Najlepszym tego przykładem jest jej własny autoportret z odkrytymi piersiami – oto dojrzała, sześciesiącietnia kobieta, która nie wstydzi się swojego ciała.

Suzanne Valadon, Autoportret, 1931
Jak to możliwe, że ledwie kojarzyłam tę artystkę? Dlaczego to jej syn — Maurice Utrillo — pojawia się w historyczno-sztucznym kanonie, skoro to dorobek Suzanne Valadon wydaje się znacznie ciekawszy? Nie pierwszy raz spotykam się z tego typu sytuacją, ale mimo to opuszczając wystawę, czułam cały przekrój emocji — od zachwytu po złość na to, że tak rzadko mówi się o tak znakomitej malarce. Ostatecznie bardzo doceniam jednak, że doczekała się retrospektywy w Centre Pompidou. Oby z czasem znalazło się dla niej miejsce także w podręcznikach.

Suzanne Valadon, Naga Catherine na skórze pantery, 1923
* Pod koniec września 2025 roku Centre Pompidou zamyka się dla publiczności. Czeka je gruntowny remont, który w założeniu ma potrwać pięć lat. Wystawę Suzanne Valadon można oglądać do 26 maja 2025 roku.

Suzanne Valadon, Zarzucanie sieci, 1914