Vincent van Gogh, Pieta, Apartamenty Borgiów

Słuchaj

Mało który z gości Muzeów Watykańskich spodziewa się natknąć tu na obraz Vincenta van Gogha. A jednak znajdziemy na ekspozycji jedno jego dzieło, choć dość trudno do niego trafić, bo po obejrzeniu fresków w Stanzach Watykańskich łatwo dać się porwać tłumowi zmierzającemu do Kaplicy Sykstyńskiej. Tymczasem wystarczy odrobinę zboczyć z trasy i przed wejściem do Galerii Współczesnej Sztuki Sakralnej zrobić przystanek w Apartamentach Borgiów. To właśnie tam czeka na nas Pieta Vincenta van Gogha – jeden z nielicznych obrazów o tematyce religijnej, jaki wyszedł spod pędzla tego artysty.

Wydaje mi się, że nie przesadzę, jeśli porównam Pietę Vincenta van Gogha do coveru. Nie jest to w końcu oryginalna kompozycja. Vincent zaczerpnął ją od swojego idola Eugene’a Delacroix, czego zresztą nie ukrywa. Gdy przyjrzymy się sygnaturze, dostrzeżemy dopisek “d’apres Delacroix”, co znaczy “według Delacroix”.

Nie jest to niespotykany zabieg w świecie sztuki. Artyści wielokrotnie nawiązywali do twórczości poprzedników. Vincent van Gogh, malując Pietę, znajdował się jednak w specyficznych okolicznościach, o których za chwilę Wam opowiem. Przy okazji rozszerzymy temat malarskich coverów – posłuchajcie, jakie słynne kompozycje były wzorowane na dziełach innych mistrzów i dowiedzcie się, które z nich stały się słynniejsze niż oryginały.

***

Sztuka nigdy nie rodzi się w próżni. Artyści – malarze, architekci, rzeźbiarze, a także muzycy – garściami czerpali z dorobku poprzednich pokoleń. Zazwyczaj pozwalali sobie jednak co najwyżej na pojedyncze cytaty, powielając pozę wybranego modela, niektóre detale architektoniczne czy fragmenty melodii. Znacznie rzadziej powtarzane były całe kompozycje. Było to typowe dla prowincjonalnych artystów, którzy kopiowali prace wielkich mistrzów, wzorując się na ich graficznych odbitkach.

Pieta Vincenta van Gogha również bazuje na graficznej odbitce obrazu Eugene’a Delacroix i właśnie dlatego jest odbiciem lustrzanym pierwotnej wersji. Van Gogh nie wiedział też, jakie były prawdziwe kolory obrazu Delacroix, bo grafika, na której się wzorował, była czarno-biała.

Vincent van Gogh, Pieta, 1889 / źródło: museivaticani.va
Eugene Delacroix, Pieta, 1850 / źródło: metmuseum.org

***

Kopiowanie obrazów starych mistrzów to obowiązkowy punkt tradycyjnie pojmowanej edukacji artystycznej. Obraz, na który patrzymy, nie powstał jednak na początku kariery Vincenta. Było zupełnie odwrotnie – Van Gogh namalował Pietę niedługo przed śmiercią w szpitalu psychiatrycznym w Saint Remy, gdzie przebywał po tym jak odciął sobie ucho.

Choć prywatnie był to dla Vincenta niezwykle trudny czas, jego portfolio poszerzyło się wtedy o wiele wybitnych prac. Malował bardzo dużo, choć z przerwami, bo w szpitalu wielokrotnie doświadczał silnych ataków i nie był wtedy w stanie tworzyć. Mimo to podczas pobytu w Saint Remy powstało aż 150 obrazów, w tym słynna Gwieździsta noc i Krajobraz z cyprysami. W szpitalu Vincentowi brakowało jednak modeli, i to właśnie dlatego posiłkował się graficznymi odbitkami obrazów artystów, których podziwiał.

Tak jak wspomniałam, jednym z artystycznych idoli Van Gogha był Eugene Delacroix. Podczas pobytu w Saint Remy Vincent kopiował jego obrazy aż trzy razy, w co wliczają się dwa podejścia do Piety. Pierwszą z kopii Vincent namalował z myślą o swoim bracie Teo, drugą wręczył swojej siostrze, i to właśnie ta wersja znajduje się obecnie w Muzeach Watykańskich. Jak obraz tu trafił? Jego droga do Rzymu była dość pokrętna. Jak już wiecie, najpierw płótno było własnością siostry Vincenta, a potem trafiło do Stanów Zjednoczonych, gdzie przechodziło z rąk do rąk, by znowu trafić do Europy. Tym razem jednak nie na skutek transakcji, lecz jako dar Diecezji Nowojorskiej dla nowo powstającej Galerii Współczesnej Sztuki Sakralnej Muzeów Watykańskich. Tak oto Pieta Van Gogha niespodziewanie znalazła się na trasie zwiedzania między Stanzami Watykańskimi a Kaplicą Sykstyńską.

***

Istnieją teorie, wedle których van Gogh miałby się utożsamiać z cierpiącym Chrystusem na obrazie. Miałyby o tym świadczyć rude włosy postaci i fakt, że artysta dwa razy mierzył się z tym tematem. Wydaje mi się jednak, że w rzeczywistości temat obrazu miał dla Vincenta drugorzędne znaczenie. Chodziło tu raczej o sam proces tworzenia – praca nad kopiami w Saint Remy była dla Vincenta niczym terapia. Potwierdza to jeden z jego listów do brata Teo:  

“Zacząłem malować kopie bez zastanowienia i teraz widzę jak wiele się dzięki temu uczę. Znajduję w tym swego rodzaju pocieszenie. Pędzel sunie po płótnie niczym smyczek po strunach i to wyłącznie dla mojej przyjemności.”

W ten sposób – dla przyjemności – Van Gogh stworzył ponad 30 kopii obrazów ulubionych artystów. Teo był zdania, że to jedne z najlepszych obrazów, jakie kiedykolwiek wyszły spod pędzla brata. Trudno się z nim nie zgodzić, zwłaszcza jeśli spojrzymy na ten okres twórczości Vincenta z dystansu. Niektóre z kopii powstałych w Saint Remy to dziś sztandarowe dzieła Van Gogha słynniejsze niż oryginały, na których bazował.

Jakiś przykład? Być może kojarzycie obraz Siesta? Van Gogh namalował na nim dwójkę żniwiarzy odpoczywających w cieniu stogu siana. To bardzo znane dzieło – spodziewam się, że gdybym mogła wyświetlić je wam teraz przed oczami, większość z Was powiedziałaby, że widziała już gdzieś to płótno.

Tego samego nie można powiedzieć o pracy Jean-François Milleta, którą inspirował się Van Gogh. I to nie tylko dlatego, że Vincent jest nieporównywalnie bardziej popularny niż Millet. Obiektywnie rzecz biorąc, obraz Van Gogha jest po prostu lepszy. Jego siłą są kolory – niezwykle intensywne, spotęgowane dodatkowo przez efektowny kontrast żółcieni i błękitu. Do tego charakterystyczny dla Van Gogha ostry kontur i widoczne na pierwszy rzut oka krótkie pociągnięcia pędzla – wszystko to sprawia, że od obrazu nie można oderwać wzroku.

Pieta z kolekcji Muzeów Watykańskich nie jest aż tak znanym obrazem, ale i ta praca robi wrażenie. Nastrój jest zupełnie inny – melancholijny, tajemniczy, nieco groźny. Ponownie jest to zasługa kolorów – wciąż są intensywne i rozwibrowane, ale jednocześnie dużo ciemniejsze, jedynie miejscami rozświetlone żółcienią i bielą.

***

Wykorzystując kompozycje obrazów Delacroix, Milleta, Rembrandta i innych swoich idoli, Vincent zaciągnął u nich artystyczny dług. Spłacił go jednak z nawiązką, odciskając swoje indywidualne piętno na tych obrazach. Sam opisywał ten proces jako tłumaczenie obrazu na nowy język, język kolorów. To bardzo trafne porównanie, bo Van Gogh był bardzo wierny kompozycji kopiowanych obrazów, podobnie jak tłumacze wierni są treści tłumaczonej książki. Na etapie nakładania kolorów nic go już jednak nie ograniczało. Wypełniał kontury farbą w typowy dla siebie sposób, nadając oryginalnym kompozycjom nowy wymiar. Takie tłumaczenie należy docenić.

Nie tylko Van Gogh kopiował obrazy artystów, których podziwiał. Przykłady można by mnożyć w nieskończoność. Słynna Olimpia Maneta to reinterpretacja Wenus z Urbino Tycjana. Rafael wielokrotnie nawiązywał do prac Leonarda da Vinci, a Rubens wyraźnie inspirował się Caravaggiem. Z obrazami wielkich mistrzów chętnie eksperymentował też Salvador Dali, ale deformował je do tego stopnia, że czasem trudno rozpoznać, czyją twórczość wziął na warsztat. Podobnie Francis Bacon –  on także często brał na warsztat ikoniczne dzieła wielkich mistrzów, ale zamiast dosłownie powielać ich kompozycje, dokonywał ich radykalnej dekonstrukcji.

Obydwu artystów Salvadora Dalego i Francisa Bacona spotkacie w Galerii Współczesnej Sztuki Sakralnej Muzeów Watykańskich. Założę się, że nie spodziewaliście się tego spotkania. Tym lepiej – po prostu dajcie się zaskoczyć tym obrazom i jeśli macie ochotę, poszukajcie w nich kolejnych artystycznych cytatów. Zapewniam Was, że są one obecne zarówno u Daliego, jak i Bacona, ale tym razem pozwolę Wam samodzielnie wytropić inspiracje. Bez obaw, nie musicie dostrzec ich od razu. Potrzeba do tego czasu i praktyki. Jeśli będziecie jednak regularnie stykać się z różnymi działami sztuki – nie tylko w muzeach, ale także na ekranie komputera czy telefonu – przyjdzie moment, gdy staniecie przed obrazem i bezbłędnie rozpoznacie, z jakiego źródła czerpał dany artysta czy artystka.

Książki i artykuły, z których korzystałam:

Muzyka wykorzystana w podcaście pochodzi z dwóch banków muzyki: Epidemic Sound oraz Free Music Archive.

Historyczka sztuki, copywriterka i storytellerka. Od lat zaprzyjaźniona z klawiaturą. Mikrofon dopiero oswaja, ale czuje, że i ta znajomość ma przyszłość.

Dołącz do dyskusji

Odcinek 5