Michał Anioł, Stworzenie Adama i inne freski na sklepieniu Kaplicy Sykstyńskiej

Słuchaj
Michał Anioł, Stworzenie Adama

Tutaj (klik) zwiedzisz Kaplicę Sykstyńską bez wychodzenia z domu.

Lubimy myśleć, że wielkie dzieła powstają z pasji, w napływie weny, niemalże boskim szale, stanie uniesienia dostępnym tylko wrażliwym artystom. Niekiedy się to zdarza, ale raczej rzadziej niż częściej. W praktyce praca artystów też bywa żmudna i monotonna. Tworzeniu często towarzyszy także irytacja, zmęczenie i zniechęcenie. I to właśnie z tych – jakby nie patrzeć negatywnych emocji – często rodzą się wielkie rzeczy.

Doskonałym przykładem dzieła powstałego w takich warunkach są freski na sklepieniu Kaplicy Sykstyńskiej. W trakcie ich malowania Michał Anioł natknął się na mnóstwo przeszkód, czego ślady widoczne są w niektórych miejscach. Aby je dostrzec, nie trzeba wprawnego oka historyka sztuki. Wystarczy nieco lepiej poznać historię tego malowidła.

Podcastu można słuchać zarówno na tej stronie, jak i popularnych platformach podcastowych. W tym również na Spotify.

Freski w Kaplicy Sykstyńskiej / źródło: Unsplash (we wnętrzu nie można robić zdjęć)

Niechciane zlecenie

Freski Michała Anioła sprawiają wrażenie perfekcyjnych – wydaje się jakby artysta namalował je z równą lekkością, jak czyni to Bóg stwarzający Adama. W rzeczywistości proces powstawania tego dzieła nie był ani krótki, ani przyjemny. Właściwie Michał Anioł w ogóle nie chciał podejmować się tego zlecenia.

Dlaczego? Kaplica Sykstyńska to przecież bardzo ważne dla kościoła katolickiego miejsce. Od lat odbywa się tam konklawe, podczas którego wybierany jest papież. Prestiż lokalizacji dodatkowo podnoszą freski, które się tam znajdują. Nad dekoracją Kaplicy Sykstyńskiej pracowali najwybitniejsi artyści swoich czasów. Czemu Michał Anioł nie chciał do nich dołączyć?

Artysta miał ku temu swoje powody. Przede wszystkim uważał się za rzeźbiarza, a nie malarza. Gdyby papież zlecił mu wykonanie rzeźbionego ołtarza do kaplicy, raczej nie kręciłby nosem. Juliusz II uparł się jednak, aby Michał Anioł ozdobił freskami sklepienie, czyli najmniej prestiżową część wnętrza. Uwaga widzów zwykle koncentruje się na ścianach, dlatego to tam umieszcza się najważniejsze sceny. Dekoracja sufitu jest jedynie dodatkiem.

Na tym nie koniec. Największą zniewagą dla Michała Anioła było to, że Juliusz II odsunął go od pracy nad papieskim grobowcem. Artysta niezwykle zapalił się do tego pomysłu. Stworzył bardzo ambitny projekt, zaczął już nawet kompletować marmur konieczny do jego realizacji, tymczasem papież nagle zmienił zdanie i kazał mu się zająć zupełnie czymś innym. Każdy twórca byłby w takiej sytuacji zirytowany.

Wszystko to sprawiło, że Michał Anioł zaczął węszyć spisek – uważał, że Juliusz II zlecił mu namalowanie fresku za namową jego konkurentów: architekta Donate Bramantego i malarza Rafaela Santiego. Nieudany fresk miałby go ośmieszyć jako artystę i pozbawić papieskiego mecenatu. Nie wiemy czy spisek faktycznie miał miejsce – wiemy, że po długich rozmowach Michał Anioł dał się namówić do pokrycia sklepienia Kaplicy Sykstyńskiej freskami, jednak podszedł do tego wyzwania zupełnie inaczej, niż spodziewali się tego Juliusz II i Donato Bramante.

Całkowita zmiana papieskiej koncepcji

Juliusz II chciał, aby freski w kaplicy nawiązywały do antycznych dekoracji w willi Hadriana w Tivoli. Miała być to oprawiona w geometryczne ramy kompozycja podobna nieco do tej, która znajduje się obecnie na sklepieniach Stanz Watykańskich. Michałowi Aniołowi od początku nie podobał się ten pomysł. Najbardziej martwiło go to, że do namalowania było zaledwie dwanaście postaci, czyli dwunastu apostołów, tymczasem to właśnie postaci ludzkie były tematem, w jakim Michał Anioł czuł się najlepiej. Początkowo próbował udoskonalać pomysł papieża, ale finalnie zupełnie go odrzucił i zaproponował własną kompozycję składającą się nie z dwunastu, lecz ponad trzystu postaci!

Główną oś malowidła miało stanowić osiem scen z księgi Genesis, czyli stworzenie świata rozdzielone na trzy epizody, stworzenie Adama, stworzenie Ewy, grzech pierworodny, oraz trzy sceny z życia Noego. Wybór zdecydowanie nie był przypadkowy – Michał Anioł zdecydował się namalować akurat te wydarzenia, ponieważ występowało w nich wiele nagich postaci.

Freski na sklepieniu Kaplicy Sykstyńskiej / źródło: WikiMedia

Jakby nie dość było pracy, Michał Anioł rozszerzył program o szereg pobocznych bohaterów – Sybille, proroków, przodków Chrystusa, a także tajemniczych Ignudi, czyli zupełnie nagie, męskie postaci upozowane na iluzjonistycznie namalowanej architekturze. Ich znaczenia po dziś dzień nie udało się odczytać, ale z pewnością znalazły się tam po to, aby Michał Anioł mógł namalować na sklepieniu jeszcze więcej nagich mężczyzn i tym samym zrekompensować sobie zawód, jaki sprawił mu Juliusz II, odmawiając wykonania grobowca.

Początek pełen porażek i momentów zwątpienia

W ten sposób Michałowi Aniołowi udało się dostosować program ikonograficzny do swoich indywidualnego potrzeb, jednak niemałym kosztem. Trzysta postaci nie da się namalować w kilka miesięcy, tym bardziej gdy ma się nikłe pojęcie o malowaniu fresku. Michał Anioł wiedział, że zmieniając program ikonograficzny malowidła, zamyka się w Sykstynie na lata. Mimo to zdecydował się realizować dzieło według swojej ambitnej wizji.

W pierwszych etapach artyście z pewnością pomagało kilkoro bardziej doświadczonych we fresku malarzy z Florencji. Rusztowania rozstawiono tuż przy wejściu do kaplicy, czyli tam, gdzie dziś znajdują się sceny z życia Noego. Michał Anioł zdecydował się malować biblijną opowieść od końca, zaczynając od sceny potopu, kończąc na stworzeniu świata.

Prace zaczęły się do absolutnej porażki i winny był jej sam Michał Anioł i jego niewielkie doświadczenie malarskie. Fresk to bardzo niewdzięczna technika. Trzeba malować bardzo szybko na mokrym tynku, a gdy ten wyschnie, nie da się wprowadzić do obrazu zbyt wielu poprawek. Zaprawa musi mieć też określone proporcje i właśnie na tym etapie poległ Michał Anioł. Jego wapno był za tłuste, co znacznie utrudniało pracę nad malowidłem. Sytuację udało się uratować dzięki jego pomocnikom, ale zdecydowanie nie był to udany początek.

Potop, jedna z pierwszych scen namalowanych na sklepieniu Kaplicy Sykstyńskiej / źródło: WikiMedia

W konsekwencji prace postępowały bardzo wolno. Po roku skończona była zaledwie ¼ sklepienia. Już na tym etapie Michał Anioł czuł się okropnie zmęczony pracą na Watykanie. Pisał, że czuje się psychicznie i fizycznie wykończony, tymczasem nie był nawet w połowie.

Zirytowany był też Juliusz II, bo zlecając freski, nie spodziewał się, że ich namalowanie zajmie aż tak dużo czasu. Dodatkowo Michał Anioł utrudniał mu ich oglądanie, ponieważ na rusztowaniach rozwieszono płachty, które uniemożliwiały podgląd tego, co dzieje się na górze.

Nadzieja i rozczarowanie

Po dwóch latach udało się skończyć połowę fresków. Wtedy rusztowania zdjęto, aby przenieść je do drugiej części pomieszczenia. Z okazji skorzystał papież, który postanowił odprawić w kaplicy uroczystą mszę. Tego dnia Watykan zaniemówił. Choć zrealizowana była zaledwie cześć fresków – ostatnią w pełni ukończoną sceną było stworzenie Ewy – doskonale było widać, że Michał Anioł tworzy na sklepieniu kaplicy coś, na co nie odważył się jeszcze żaden inny artysta. Tylko jeden uczestnik mszy był niezadowolony z efektu i był to sam Michał Anioł. On także nie miał wcześniej okazji przyjrzeć się freskom z dołu bez rusztowań i głęboko rozczarowało go to, co zobaczył. Uważał, że postaci w centralnych scenach, zwłaszcza historii Noego, są stanowczo za małe. Ich wystudiowane gesty i poskręcane sylwetki nie były wystarczające widoczne. Trzeba bardzo wytężyć wzrok, aby je dostrzec. Stąd kolejna zmiana koncepcji. W połowie prac nad projektem Michał Anioł postanowił znacząco uprościć kompozycję kolejnych malowideł i bez wątpienia była to dobra decyzja.

Widoczny progres

Tuż po powrocie na rusztowania powstał najdoskonalszy fresk z całej grupy, czyli stworzenie Adama. Scenie mogłyby towarzyszyć zastępy aniołów, pejzażowe tło i rajskie zwierzęta, ale zamiast tego Michał Anioł ograniczył się do dwóch zasadniczych grup: Boga w otoczeniu aniołów i samotnego Adama na gołej ziemi. Uprościł też sam proces stwarzania pierwszego człowieka i nie potraktował biblijnej historii dosłownie. Bóg nie lepi Adama z gliny, jak we wcześniejszych tego typu przedstawieniach, tylko wyciąga w jego kierunku palec. Jest to wyjątkowo prosty, a jednocześnie tak sugestywny gest! Nie powstałby on jednak, gdyby Michał Anioł nie odrobił lekcji płynących z pracy nad pierwszą częścią fresków i nie ograniczył kompozycji do głównych postaci. 

Michał Anioł, Stworzenie Adama
Stworzenie Adama / źródło: WikiMedia

W połowie pracy nad freskiem zmianie uległ też pomysł na przedstawianie Boga Ojca. W stworzeniu Ewy jest on zgarbionym staruszkiem w powłóczystych szatach, natomiast w późniejszych freskach przeobraził się w młodszą i znacznie dynamiczniejszą postać. Stwarzanie świata w interpretacji Michała Anioła to nie powolny proces, lecz twórczy szał. Bóg miota się od jednej strony fresku do drugiej, a spod szat prześwituje jego atletyczna sylwetka. W scenie przedstawiającej stworzenie roślin Michał Anioł nie zawahał się nawet namalować boskich pośladków!

Stworzenie roślin oraz ciał niebieskich / źródło: WikiMedia

Prace nad drugą częścią sklepienia postępowały znacznie sprawniej. Po pierwsze, dlatego że liczba postaci do namalowania była mniejsza, po drugie Michał Anioł nie był już wtedy niedoświadczonym malarzem. Dwa lata pracy nad wcześniejszymi malowidłami zrobiły swoje. Po miesiącach doskonalenia techniki i kliku dotkliwych porażkach artysta czuł się znacznie pewniej z pędzlem w dłoni i to właśnie dlatego freski w tej części sklepienia są znacznie lepsze.

Wyobraźcie sobie, co byłoby gdyby Michał Anioł malował poszczególne sceny w odwrotnej kolejności, zaczynając od ołtarza. Wtedy zamiast doskonałego stworzenia Adama, podziwialibyśmy najpewniej perfekcyjne kompozycje z życia Noego. W alternatywnym scenariuszu zabrakłoby też pewnie ukrzyżowania Hamana. To scena w samym rogu kaplicy, na lewo od ołtarza. Michał Anioł wykazał się w niej nie lada umiejętnościami. Przedstawił postać w mistrzowskim skrócie perspektywicznym, na który z pewnością nie odważyłby się na początku pracy nad freskami. Sylwetka Hamana jest poskręcana jeszcze mocniej niż postaci w grupie Laokoona i robi dzięki temu oszałamiające wrażenie. Wrażenie tym większe, gdy porównamy tę scenę z freskami w przeciwległych rogach kaplicy, chociażby z Dawidem zabijającym Goliata. Wtedy jak na dłoni widać, jak wielki progres wykonał Michał Anioł.

Triumf sztuki i papiestwa

Tak oto rzeźbiarz stworzył jeden z najsłynniejszych fresków w historii sztuki. Kosztowało go to cztery lata pracy, zdrowie i wiele nerwów, ale efekt chyba był tego wart. Nie zapominajmy jednak o ojcu chrzestnym tego sukcesu, czyli Juliuszu II. Wybierając do tego zlecenia Michała Anioła, papież wymusił na artyście świeże spojrzenie i wyzwolił tak ogromne pokłady kreatywności, że wszystkie pozostałe freski w Kaplicy Sykstyńskiej – a są to freski znakomitych artystów – giną w cieniu tego, co dokonał Michał Anioł. Postawiony pod ścianą geniusz wykorzystał w tej pracy wszystkie swoje atuty. Praktycznie zrezygnował z pejzażu, skoncentrował się na muskularnym ciele ludzkim i oprawił całość w iluzjonistyczne, architektoniczne ramy. Tym sposobem poniekąd zrealizował swój wymarzony projekt grobowca, tyle że w innym medium.

Freski na sklepieniu Kaplicy Sykstyńskiej były tak wielkim triumfem, że grobowiec Juliusza II w rzeźbiarskiej formie na zawsze pozostał w strefie marzeń. Michałowi Aniołowi nie dane było go dokończyć, bo jeszcze raz musiał wrócić do Kaplicy Sykstyńskiej – tym razem, aby namalować na ścianie ołtarzowej Sąd Ostateczny na zlecenie kolejnego papieża Klemensa VIII. Znowu było bardzo ciężko. Sześć lat pracy na rusztowaniach zaowocowało złamaną nogą, depresją i szeregiem zwątpień w to, czy ten wielki projekt w ogóle ma sens. Dziś nikt nie ma co do tego najmniejszych wątpliwości. Jeśli freski na suficie zapierały dech w piersiach, sąd ostateczny rzuca na kolana. Dzięki Ci historio za tego odważnego rzeźbiarza! I Juliusza II, który musiał niemal siłą włożył pędzle w jego dłonie.

Książki i artykuły dla zainteresowanych:

  • Ross King, Michelangelo and the Pope’s Ceiling, 2002.
  • Grażyna Bastek, Rozmowy Obrazów, t.1, 2020.
  • George Holmes, Art and Politics in Renaissance Italy, 1993.
  • Warto wiedzieć, że proces powstawania fresków w Kaplicy Sykstynskiej jest głównym tematem powieści „Udręka i ekstaza” Irvinga Stone. Dostępna jest także jej ekranizacja z 1965 roku.

Muzyka wykorzystana w podcaście pochodzi z dwóch banków muzyki: Epidemic Sound oraz Free Music Archive.

Historyczka sztuki, copywriterka i storytellerka. Od lat zaprzyjaźniona z klawiaturą. Mikrofon dopiero oswaja, ale czuje, że i ta znajomość ma przyszłość.

Dołącz do dyskusji

Odcinek 6